Postanowiliśmy wybrać się poza nasze "ulubione" miasto. Odwiedziliśmy wyspę Ketam, która znajduje od Kuala Lumpur jakieś 43 km - 54 km w zależności od wybranej trasy. Nazwa miejscowości pochodzi od dużej ilości krabów znajdujących się na niej.
Wstaliśmy wcześnie, żeby wykorzystać dzień jak najlepiej, wiadomo temperatura też jest wtedy zdecydowanie dla nas łagodniejsza. Poza tym dzień pochmurny, więc idealna pogoda na zwiedzanie.
Udaliśmy się na stację Kuala Lumpur do pięknego, starego dworca. Fajnie się złożyło, ponieważ kupując bilety okazało się, że mamy pociąg za 4 minuty, spięliśmy pośladki i udaliśmy się na peron nr 4. Na miejscu okazało się, że jest spóźniony, nic nowego. Nie tylko w Polsce takie rzeczy :-) Koszt za dwie osoby to 13 MYR w jedną stronę. Spóźniony był około 10 minut. Jechaliśmy pociągiem Komuter do ostatniej stacji Port Klang. Podróż trwała ponad godzinę. Nieźle się wychłodziliśmy. Ruszyliśmy do portu no i się zaczęło.
Zaatakowały nas panie: "Speed boat?". Unikałam kontaktu wzrokowego, ale one podchodziły tak blisko, że nie dość, że zaburzały Twoją strefę komfortu, to dodatkowo ze swoich ust wytwarzały taką ilość informacji z kwadratowym akcentem, że człowiek zgłupiał. Przekrzykiwały się nawzajem. Zobaczyliśmy w oddali prom, i tam się udaliśmy, żeby trochę odetchnąć od tego zgiełku. Minęliśmy parking, potem znaleźliśmy nieczynne budki z biletami, myślimy coś jest nie tak. Zapytałam przechodzącego pana, czy stąd odpływa prom na wyspę Ketam, okazało się, że prom stąd odpływa, ale do Indonezji haha. Chyba tylko Indonezyjczycy mogą nim płynąć. Powiedział, że musimy udać się tam skąd przyszliśmy i tam kupić bilety. Spoko, za wszelką cenę chcieliśmy objeść te natrętne kobiety, od razu zeszliśmy kładką na platformę i zapytałam pierwszego lepszego kierowcę łodzi, dokąd jedzie i za jaką cenę. Pan jechał speed boatem, cenił się (10MYR za osobę), ale wiecie niby szybko nią dojedziemy. Ostatecznie kupiliśmy bilety u pani, która spokojnie siedziała przy swoim biurku i miała najlepszą ofertę. Koszt: 15 MYR w obie strony za osobę.
rozkład łódki PKF |
Dosłownie za 2 minuty byliśmy już łódce. Usiedliśmy na miękkich, skórzanych fotelach. Płynęliśmy jakieś 45 minut. W środku siedzieliśmy pomiędzy Chińczykami. W pewnym momencie zatkałam sobie uszy, jakie to głośne ! Gdy byliśmy na miejscu, przy otworzeniu drzwi poczuliśmy rybacką woń. Wysiedliśmy z łodzi, co nie było wcale takie łatwe z powodu odpływu. Człowiek musiał trochę się wykazać zręcznością fizyczną. Muszę szczerze powiedzieć, że jechałam tu z taką myślą, że miejsce mnie nie porwie, nie zachwyci. Nie miałam dużych oczekiwań odnośnie tego miejsca. Wiecie co? Dzięki takiemu nastawieniu, ostatecznie byłam szczęśliwa, że tu trafiliśmy. Miejsce mnie zaskoczyło na swój sposób.
Z powodu odpływu dno pokazało co chowa pod wodą: opony, plastikowe krzesła, stare sieci, po prostu śmieci, tony śmieci. Po wyjściu z łódki, szliśmy kładką nad głowami mieliśmy drewniane rybki. Na dole zaś można było zobaczyć bardzo dużo krabów, chowających się do swoich norek oraz coś dla nas nowego mudskippersy (oxudercinae) rybki z nóżkami.
Mijaliśmy po drodze chińskie restauracje, nie jesteśmy fanami owoców morza, więc sobie darowaliśmy spróbowanie tutejszych specjałów. Na miejscu jest możliwość wypożyczenia rowerów, a nawet rowerów elektrycznych, na wyspie nie jeździ się motocyklami, a tym bardziej samochodami. Mieszkańcy poruszają się tylko na rowerach. Z jednej strony to bardzo dobrze, ponieważ jest taka cisza, ale z powodu wąskich kładek musisz mieć oczy dookoła głowy, w innym przypadku usłyszysz głośny klakson zaa pleców. Mijaliśmy kilka chińskich świątyń. Po drodze spotkaliśmy starszych dziadków, którzy nas witali na wyspie. Bardzo miło jest usłyszeć "Welcome to Ketam !".
Mieszkańcy prowadzą tam spokojne życie. Jednym z głównych źródeł utrzymania są połowy, prowadzenie restauracji, sklepików (ceny są tańsze niż w sieciówkach np. puszka Pluse 100 kosztuje 1,5 MYR, w sklepach od 2 MYR w górę).
No i niestety jedyna rzecz jaka nas negatywnie zaskoczyła to były wszechobecne śmieci. Spodziewałam się tego, ale zobaczyć to na własne oczy to zupełnie inna rzecz, niż ujrzeć to na zdjęciach. Przerażające. Ale jak wiadomo kij ma dwa końce. Postanowiłam sprawę zbadać z dwóch stron. Z jednej strony jest to wynik przypływów, które sprowadzają śmieci z kontynentu, a również "zasługa" mieszkańców, jak i odwiedzających. Mieszkańcy wyrzucają śmieci do morza od ponad 100 lat, ciężko jest zmienić w nich ten nawyk. W 2016 r. umieszczono sieci rybackie oraz posadzono drzewka namorzynowe w celu blokady przemieszczania się śmieci w głąb wioski. Ponadto ciężko na wyspie jest zorganizowanie śmieciarki, ponieważ nie ma tam żadnych dróg.
Umieszczono jedynie kosze na kółkach, ale to nadal za mało. Choć osobiście nie widziałam żadnego. Nasze śmieci nosiłam w plecaku. Jest to na pewno problem wyspy Ketam, ale co warto było by uczynić? Należy pamiętać, że cała wioska oparta jest na konstrukcji pal. Spalarnia na palach? Przewożenie śmieci na łodziach na stały ląd? To ogromne koszta, i nie lada problem. Ciężko znaleźć odpowiednie rozwiązanie. Zwiedzanie trwało jakąś godzinę. Wróciliśmy łódką na stały ląd, następnie na Komuter, no i mieliśmy dużego farta, ponieważ gdybyśmy weszli 5 sekund później musielibyśmy czekać na kolejny. Uff !
Podsumowanie:
Jak dostać się z Kuala Lumpur do Ketam?
Wsiąść do pociągu Komuter i jechać do przystanku Port Klang (ostatni przystanek).
Jaka cena biletu Komutera?
Cena ze stacji: Kuala Lumpur - Port Klang to koszt 6,5 MYR za osobę w jedną stronę.
Czas podróży Komuterem trwa ponad godzinę.
Z przystanku końcowego podejść do Portu (widoczny z daleka terminal) jakieś 5 minut, i kupić bilet na łódkę.
Dwie opcje:
- speed boat ceny od 8 MYR – 10 MYR za osobę (w jedną stronę) czas płynięcia 30 min,
- zwykła łódka cena 7 MYR za osobę (w jedną stronę, możliwość kupienia biletu na łódce) czas płynięcia 45 min.
Moja rada: weźcie coś cieplejszego. Klimatyzacja w pociągu lub na łódce, daje w kość przy dłuższej podróży.
Komentarze
Prześlij komentarz