Koniec roku się zbliża, a my zmieniamy lokalizację noclegu. Przemieszczamy się do centrum miasta Chiang Mai. Dzięki temu, wszystko będziemy mieć pod ręką (jedzenie, w szczególności). Lokalizacja naszego nowego hotelu na mapie wygląda idealnie. Hotel w sam sobie, niskiej jakości, coś za coś, jak zawsze. Żegnamy się z przedmieściami Chiang Mai, ciszą, spokojem, śpiewem ptaków. Wracamy do cywilizacji. Docieramy tam Uberem za 120 thb (jakieś 13 zł). Ale po ostatnich pochmurnych dniach, dziś na nasze pożegnanie, jest mega słońce 29 stopni :-) Nie wyobrażam sobie iść z tymi plecakami 1,5 km do pick upa, potem kolejne km do hotelu. Dojeżdżamy na miejsce pierwsze wrażenie? Lokalizacja świetna, nasza ulubiona knajpka z zupami w zasięgu ręki, sklep 7 eleven jakieś 150m od nas, co rozwiązuje problem ze śniadaniami (ciepłe tosty yeah !). Cena hotelu póki co najtańsza 600 zł za miesiąc, wi-fi w cenie, żadnych dodatkowych opłat. Jedynie depozyt w cenie 2000 thb. Mamy do dyspozycji 3 pralki na podwórku hotelu + suszarkę w postaci takiego polskiego metalowego trzepaka do dywanów ;-) . Na przeciwko widać świątynie, z tarasu mamy na nią świetny widok. Hmm wchodzimy do pokoju. Kraty w oknach, moskitiery ... rolety ze szkła (taka składana szklana roleta- tego jeszcze nie grali)! Ale jak to !? Tak to, nie mamy szyb w oknach :-) W pokoju słyszymy relaksacyjną muzykę dobiegającą z świątyni. Coś czuję, że znienawidzę ją po kilku dniach ... Świetna lokalizacja = ruch na ulicach, który doskonale słyszymy. Mam nadzieja, że to będzie kwestia przyzwyczajenia.
Wieczorem wybraliśmy się na nocny Saturday Market. Otwarty od 16.00-23.00.
Oddalony od nas jakieś 1,7 km. Gdy doszliśmy na miejsce, była godzina 16.30, bazarki niektóre dopiero się rozkładały. Ulica została zamknięta, i po obu stronach dosłownie "wyrosły jak grzyby po deszczu" stoiska. Przed pójściem tam, sprawdziłam na zdjęciach w tripadvisor, co ciekawego tam jest. Cóż, oprócz tłumów, wypatrzyłam sushi oraz pierogi gyroz. To był mój cel :-) Przed godziną 17.00 jeszcze spokojnie można było pooglądać sobie zawartość stoisk. A czego tam nie było ! Do wyboru do koloru. Wiele rzeczy robionych ręcznie np. ubrania, buciki, zabawki, obrazy, rzeźby.
Znalazłam sushi, cena za mniejsze kawałki od 5thb , większe 10 thb. Bardzo smaczne :-) Następnie skusiliśmy się na sok z owocu, którego nie znaliśmy do tej pory: gac (przepękla indochińska), koszt 15 thb. Mieliśmy do wyboru z cukrem / bez cukru. Znając tutejsze zamiłowanie do przesładzania wszystkiego, poprosiliśmy bez cukru. Tym razem to była zła decyzja, smak rozrobiony na maksa w wodzie.
szaszłyki z mięsa krokodyla |
Ciekawostka:
GAC jest prawdziwym rekordzistą, jeśli chodzi o zawartość likopenu. Prawie 20-krotnie przewyższa uznane źródło tego związku w Polsce- sok pomidorowy. Likopen jest istotnym czynnikiem, zmniejszającym ryzyko rozwoju raka (m.in. raka prostaty u mężczyzn). *
Źródło: http://www.akademiadietetyki.pl/skarby-przepekli-witamina-a-nie-z-marchewki"
Znaleźliśmy podsmażane pierogi gyrozy z kurczakiem i niestety z sosem sojowym. Za 5 pierogów zapłaciłam 35 thb. Tego kurczaka w ogóle nie czułam, tyle co kot napłakał. Trochę się rozczarowałam. Za to lody kokosowe jak zawsze dobre po 20 thb :-)
szaszłyki |
Na targu widoczne są również dusze artystyczne, zespół niewidomych Panów, grający oraz śpiewający, dziewczynka z gitarą, starszy Pan śpiewający, grający - siedzący na rozbudowanym rowerze (przypominający tuk tuk) oraz malarze, którzy szkicują na nasze życzenie nas samych.
Dostrzegłam w oddali wielkie pluszowe osoby m.in. koalę, pandę, przypomniał mi się Kubuś Puchatek na Placu Zamkowym. Myślę sobie, fajnie dzieciaki mają frajdę, pozując do zdjęć :-) Potem zauważyłam napisy, pierwsza myśl to pewnie jakaś fundacja ochrony środowiska naturalnego typu: Greenpeace. Ale wiecie co? Nie ! To reklama Zoo w Chiang Mai ! Byłam zaskoczona.
Kolejny ewenement "uliczne spa", masaże na rozkładanych fotelach, cena od 150 thb (około 16 zł) za godzinę np. masaż całego ciała, bez rozbierania się, Pan/Pani ma jedynie chustę, którą Cię przykrywa i czaruje rękoma. Aj i co zobaczyłam ?! Pamiętam je z dzieciństwa, stawianie baniek na plecach, w celach leczniczych, do tego stukanie młotkiem po plecach. Od samego patrzenia i słuchania zaczęło mnie boleć ;-)
Chętnych sporo, nawet lokalni z ich korzystają.
Po drodze wstąpiliśmy do przepięknej srebrnej świątyni Wat Sri Suphan.
Zbliżała się godzina 18:00. Z głośników rozległ się hymn państwowy. Wszyscy zamarli na stojąco. Podobno każdego dnia o godzinie 08:00 i 18:00, odtwarzany jest hymn, podczas którego należy wyrazić szacunek – zatrzymać się i powstać z miejsca. Wracając, zaczęło się. Tłumy ze zdjęć. Żadna przyjemność w takich okolicznościach podziwiać plecy męża lub lokalnych. Rzeczy przepiękne, ale mało widoczne w takich godzinach.
Gdzie jest Wally? |
Potwierdzam o godzinie 08:00 rano słyszeliśmy hymn, dobiegający z ulic.
Adres bazaru: 137/1 Wua Lai Rd, Tambon Hai Ya, Amphoe Mueang Chiang Mai, Chang Wat Chiang Mai 50100
Adres bazaru: 137/1 Wua Lai Rd, Tambon Hai Ya, Amphoe Mueang Chiang Mai, Chang Wat Chiang Mai 50100
Komentarze
Prześlij komentarz