To nasza druga podróż do krainy uśmiechu, dlatego w zestawieniu uwzględniłam jedynie zaskakujące elementy, które nadal robią na mnie niesamowite wrażenie. Pomijam już: ladyboyów, korki, szaleństwo na drogach, pieczone owady itp. Poniżej inne zaskakujące rzeczy:
- Kable. Na słupach energetycznych zauważyć można niezliczone ilości poprzeplatanych kabli. Częstym widokiem jest elektryk opierający się bezpośrednio na nich na bambusowej drabinie. Swoją drogą muszą być bardzo wytrzymałe, skoro są w stanie udźwignąć ciężar dorosłego mężczyzny :-) Szacunek dla elektryków w Tajlandii. Od samego patrzenia wiruje mi w głowie.
pan na bambusowej drabinie - Sztuczne kwiaty. Przemieszczając się po ulicach Bangkoku, zauważyłam główki sztucznych kwiatów w szczególności żółtych goździków, powtykane na patyczki szaszłykowe. Znajdowały się na żywych krzakach, często pomiędzy świeżymi kwiatami. Daje to efekt ożywienia, ale po co? W Polsce żółty goździk to symbol pogardy. Raczej tutaj symbolika jest zupełnie inna.
gablotki na stacji metra |
6. Brak papieru toaletowego. W toaletach, z których korzystają turyści może i jest papier toaletowy (w tych lepszych hotelach, typowo turystycznych), ale ogólnie rzecz biorąc przy muszli klozetowej widnieje: mini prysznic (wąż) do "podmycia się". Będąc w trasie nigdy nie zapomnę widoku dziury w podłodze w lokalnej toalecie. Wewnętrzna blokada i koniec.
7. Trochę kontrowersyjne spostrzeżenie, ale to ostatecznie jest komplement. Biorąc pod uwagę temperaturę w Bangkoku, nie spotkałam jeszcze nie ładnie pachnącego Taja/ Tajki. Co jest niezwykłe. Czy oni w ogóle się pocą ?! Sama często wyglądam jak "pięć groszy" obcując w takim klimacie. A oni wciąż wyglądają świeżo...
Poniżej skrzynka na listy, recykling level hard. W Polsce zazwyczaj używana do kiszenia ogórków ;-)
Komentarze
Prześlij komentarz