Przejdź do głównej zawartości

Lot samolotem z dzieckiem

Goa Gajah

Postanowiliśmy dziś zwiedzić świątynię Goa Gajahoddaloną od Ubud jakieś 5 km. Zbudowana w IX wieku, pełniła rolę sanktuarium. Jaskinia została odkryta przez holenderskich archeologów w 1923 roku, ale fontanny i sadzawka obok niej dopiero w 1954 roku. Na wejściu do jaskini wyrzeźbione są różne stworzenia oraz demony. Główna postać zbliżona była do konturów słonia, stąd pojawiła się nazwa Jaskinia Słonia.
Sprawdziliśmy jakie ceny nam oferują w aplikacji GoJek i wyszło 20 000 – 35 000 rupii. Zamówiliśmy transport, który był już w drodze, ale nagle widzimy, że kierowca anulował nasz przejazd. Pominę fakt, że dzwonił do nas. Dziwna sprawa z tym dzwonieniem, ponieważ zaznaczamy im kierunek skąd i dokąd zmierzamy i na tej podstawie wyliczają nam stawkę. Następnie cena wzrosła, nic z tego ponieważ następny również odrzucił. Dopiero za trzecim razem nam się udało. Czekaliśmy na ulicy na kierowcę i podszedł do nas z drugiej strony taksówkarz z mapką z atrakcjami. No nie zacznie się zaraz. Proponuje nam różne atrakcje: wodospady, świątynie, plantacje kawy, pola ryżowe. Mówimy mu, że nie bo jutro dziś w nocy idziemy na trekking na wulkan i dziś sobie tylko odpoczywamy. A on, że nas zawiezie na relaks nad gorące źródła. Tomek zapytał z ciekawości ile chce za świątynie Goa Gajah (nie mówiąc mu, że mamy już transport załatwiony, na który właśnie czekamy za 35 000). Zaśpiewał nam 150 000 w obie strony. Wybaczcie, ale czasami człowiek jak słyszy coś absurdalnego to zaczyna się niekontrolowanie śmiać. Tak też i my zrobiliśmy. Mówimy mu, że za dużo zdecydowanie. Pyta to ile jesteśmy w stanie dać. Najgłupsze pytanie jakie słyszałam, ponieważ nikt Ci się nie zgodzi na Twoją propozycję. Po prostu sprawdza Cię ile jesteś w stanie dać. Podziękowaliśmy mu i podeszliśmy do przodu. Cena spadła do 75 000. I tak nas to nie interesowało. Weszliśmy do wąskiej ulicy czekając na naszego kierowcę, następnie przeszliśmy na drugą stronę, ponieważ już jechał. Skoczyliśmy szybko do samochodu. Taksówkarze mieli takie miny jakby ufo zobaczyli. Na pewno zorientowali się, że to nie jest taksówka, wyostrzyli swe spojrzenia w celu sprawdzenia naszego kierowcy wychodząc niemal na środek ulicy. Groźnie się zrobiło, chyba już wiemy czemu poprzedni odrzucili naszą trasę. Pan zapytał się gdzie chcemy jechać, czyli coś tą mapką jest nie tak w aplikacji, każdy nas oto pyta. Wysiedliśmy sporo przed świątynią, żeby nie narażać go, bo po co. Podejdziemy kawałek pieszo. Przy wejściu kolejny proponujący transport powrotny. Ciekawe, bo tamten z Ubud zapierał się, że taksówki nie jeżdżą w jedną stronę haha. Naprawdę? Olaliśmy go i weszliśmy do środka świątyni idąc do kasy po bilet. 
Kosztował nas 15 000 za osobę ( ok. 4 zł). Handel pamiątkami tu kwitł, stragany począwszy od ubrań do owoców. Udaliśmy się do bramki, gdzie już pan już zaczynał wiązać Tomkowi sarong, powiedzieliśmy, że mamy swoje. Zeszliśmy po schodach na plac świątyni. Miejsce ładne, zadbane. Z oddali widzieliśmy wejście do słynnej świątyni przepięknej wyrzeźbionej. Weszliśmy do jej środka, cóż w środku miała dwa ołtarzyki. Jak na jaskinie, nie odczuliśmy w niej żadnego chłodu. Następnie zeszliśmy w dól jakby do figur z fontann.
Niesamowite rzeźby. Potem mijając stragany zeszliśmy w dół.
Znaleźliśmy się w dżungli z wodospadem, nad którym siedział starszy pan z kijkiem i robił zdjęcia zwiedzającym, a następnie wysuwał dłoń po zapłatę.
Ładne miejsce dla oka. Idąc po schodach w górę strumienia, ujrzeliśmy świątynię, kolejne stragany.
Zmierzając do wyjścia zaczepiła nas pani, czy nie chcemy kokosa. Myślę, czemu nie. W Malezji schłodzony nam nie smakował. Dajmy jeszcze szansę tutaj. Cena wygórowana (20 000 rupii = 5 zł), w Tajlandii za tę cenę można kupić dwa. Ale ok, jesteśmy w miejscu turystycznym czego niby mieliśmy się spodziewać. Muszę przyznać, że naprawdę był ogromny i smakował mi, Tomkowi nie bardzo.
Udaliśmy się do wyjścia, przeszliśmy przez stragany, ale niczym one się nie różniły od tych w Ubud. Wychodząc z terenu świątyni po raz kolejny przyczepił się nas taksówkarz, widać zawahanie Tomka wykorzystał okazję, żeby po negocjować. Szybko odeszliśmy w stronę miejsca gdzie wysiedliśmy, idąc wąskim poboczem zobaczyliśmy pola ryżowe i niedaleko wodospad. Zamówiliśmy kierowce w aplikacji, dwóch po raz kolejny odrzuciło, trzeci akurat wracał ze świątyni i nas zgarnął po drodze, wiecie za ile? 15 000 rupii (3,70zł). Mafia taksówkarzy na nas nie zarobi, z czego mam lekką satysfakcję. Brutalne, ale prawdziwe.
Podsumowanie:
Jak dostać się (dla niezmotoryzowanych) ?
Zależy jakim budżetem dysponujecie: dużym taxi, małym kierowca z aplikacji.
Bilet wstępu:
15 000 za osobę dorosłą.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Egzotyczne owoce w Tajlandii

Będąc w egzotycznym kraju, nie sposób jest się oprzeć w testowaniu tutejszych owoców. Wraz z rozwojem infrastruktury transportu niemal każdy egzotyczny owoc możemy znaleźć w sąsiednim markecie mieszkając w Polsce. Dziś przeglądając z ciekawości gazetki "Co mamy w promocji po świętach w Polsce?" (wyjaśnienie: został mi taki nawyk, nawet będąc obecnie w Azji, czasami lubię zajrzeć do gazetek dużych marketów, co jest obecnie na topie, mam świadomość, że wszystko szybko się zmienia, nie chcę wrócić do Polski i mieć świadomość Neandertalczyka ;-) ). Zauważyłam owoce, które mamy dostępne na każdym lokalnym bazarku w Tajlandii. Cóż porównajmy ceny, smaki, wygląd.  Znamy większości smaki tych owoców, ponieważ są ogólnodostępne w Polsce, ale czy ich smak jest taki sam? Przykładowa tabela cen owoców Polska / Tajlandia (stan cen z dn. 27.12.2017 r.) Lp Owoc Polska Tajlandia Biedronka Lidl Tesco Auchan Carrefour

Tajskie kosmetyki cz.1

Planując kolejną podróż do Tajlandii, chciałam po testować tym razem tutejszych kosmetyków. Zrobiłam rozeznanie w sieci, jednak ciężko coś znaleźć konkretnego. Większość kosmetyków typu: kremów, masek, filtrów do opalania jest wybielająca. Sporo z nich pochodzi z Japonii. Poniżej wzięłam pod uwagę te najczęściej polecane i spotykane w sklepie ogólnodostępnym seven eleven (7/11). PASTA DO ZĘBÓW Na pierwszy ogień: ziołowa pasta do zębów. Dostępna również w smaku: kokosowym.  Cena: 49 THB = 5,29 PLN Pojemność: 25 g Zapach : polski amol Konsystencja: gęsta Opis: ziołowa, wybielająca, usuwa odbarwienia po kawie, herbacie, tytoniu, utrzymuje świeży oddech. Stosowanie: dwa razy dziennie: rano i wieczorem. Zalety: pomimo skąpej pojemności, wydaje się być bardzo wydajna, mocno się pieni, naturalne składniki. Wady: gorzka w smaku (przy kilku pierwszych użyciach, potem człowiek się przyzwyczaja), mała pojemność. Po trzy tygodniowym stosowaniu widzę same plusy: Faktycznie wybiela zęby, b

Tajskie kosmetyki cz.3

Postanowiłam napisać kolejną część dotyczącą tajskich kosmetyków. Będąc w Tajlandii napewno warto przetestować poniższe dwa produkty. Lolane Natura Hair Treatment – Maska do włosów Maska stosowana do włosów suchych i zniszczonych. Zawiera olej jojoba oraz protein jedwabiu. Sposób użycia: Po umyciu włosów nałóż maskę na wilgotne włosy i delikatnie wmasuj. Pozostaw na kilka minut, a następnie spłucz wodą. Efekt: włosy pięknie pachną, są delikatne, miękkie. Nieśmiele porównać je w dotyku do jedwabiu, w końcu to jeden ze składników maski :-) Pojemność: 100g, 500g. Cena (100g, 2018r.): 42 THB (4,62 PLN) Maski można kupić m.in. w 7eleven oraz w Family Mart. Dostępne są również inne rodzaje masek z tej serii: Color Shield ze słonecznika, Diamond Shine System z masłem macadamia, Revital Hair Fall z buraków, For smooth andstraight z ekstraktu białej lilii. Puder ryżowy marki Srichand Bangkok 1948 Znacie to uczucie będąc w Azji: "mogłabym ro