Pobudka 06:00. Mijają nasze ostatnie dni w Tajlandii. Nie możemy usiedzieć w miejscu, więc wyjeżdżamy do prowincji Yasothon z jednego głównego powodu. Jeszcze chyba w lutym dowiedzieliśmy się o Festiwalu Rakiet, który odbywa się w maju, postanowiliśmy koniecznie tam zawitać w tym czasie. Niestety nie było na tamten czas jeszcze żadnych oficjalnych informacji na ten temat. Jedynie co udało nam się odnaleźć to weekend 04-06 maj. Na ten okres zabookowaliśmy bilety autobusowe na stronie bustickets oraz hotel na cztery noce. Wszystko opłaciliśmy wcześniej. Kilka dni przed wyjazdem okazało się, że festiwal jest w drugi weekend maja :-( za późno już było na zmianę biletów, hotelu. Trochę się rozpędziliśmy z tymi rezerwacjami, ale trudno. Najwyżej zwiedzimy samo miasteczko, a może będą akurat jakieś próby? Okaże się na miejscu, tym czasem udajemy się na dworzec autobusowy Mo Chit. Udało mi się zapakować nas w dwa małe plecaki (ciuchy, kosmetyki, dwa laptopy). Resztę rzeczy zostawiliśmy na przechowanie u naszej zaprzyjaźnionej już właścicielki hostelu (bezpłatnie). Wrócimy do niej na nasz ostatni nocleg w Tajlandii. Wyszliśmy o godzinie 07:00, dojechaliśmy metrem do stacji Mo Chit ok. 07:50, następnie obok bazarku Chatuchak złapaliśmy busa lokalnego numer 3, żeby podrzucił nas do dworca Mo Chit 2. Na dworcu byliśmy ok.08:10. Miałam pełne gacie, że nie zdążymy, musieliśmy znaleźć dworzec Mo Chit, za check in'ować się, znaleźć peron ;/ Po drodze pytaliśmy ludzi, żeby nie błądzić po dworcu. Sprawnie udało się dostać do środka a tam już nas przechwycił pan od kupna biletu. Przy okienku dopiero uświadomiliśmy go, że my mamy już bilety kupione, tylko szukamy okienka naszego przewoźnika. Gdy zrozumiał o co nam chodzi, skierował nas do informacji, tam już pan wskazał nam okienko numer 42. Każde okienko na dworcu było w języku tajskim. W życiu byśmy go nie namierzyli! Pani wydrukowała nam bilety i pokazała gdzie mamy się udać. Mieliśmy 5 minut do odjazdu. Szybkim tempem udaliśmy się na peron i już w góry namierzyliśmy numer 9. Przy autobusie byliśmy o 08:27, odjazd zgodnie z biletem miał być o 08:30! Całe życie na wariackich papierach ... hehe.
Jak to w Tajlandii bywa, nigdy nie jesteś pewnien kiedy odjedzie transport. Czekaliśmy około 20 minut, aż się zapełnił. Od przewoźnika dostaliśmy wodę i ciastka, czeka nas 8 godzin długiej trasy. W połowie drogi była przerwa, zajechaliśmy na duży parking.
Nikt nie rozmawiał po angielsku. Domyśliliśmy się, że w cenie biletu jest posiłek, były do wyboru 4 dania (w tym zupa rybna). My nie skorzystaliśmy z tego, udaliśmy się do WC, sklepiku i poczekaliśmy na autobus. Trzeba nieźle się pilnować, ponieważ wszystkie busy są takie same, i często zmieniały miejsce parkingowe. Całe szczęście byliśmy jedynymi turystami na ten czas, co było dość odczuwalne po wzroku ciekawości ludzi, pan od biletów pomachał nam, gdzie stoi nasz bus. Podroż trwała około 8,5 godziny.
Trasa malownicza, pola ryżowe, wypasane krowy, bawoły tuż przy drodze, stawy z liliami pięknie kwitnącymi. Muszę powiedzieć, że trasa łagodnie nam minęła. Gdy wysiedliśmy miałam obawy, że będzie tam ciężko z transportem. Do hotelu mieliśmy ok. 3 km. Byli tylko panowie od motorów, gdy zapytaliśmy się o cenę taksówki zaśpiewał nam 150 thb za 3 km, wolne żarty. Odmówiliśmy od razu poszliśmy pieszo. Walić takie interesy, nie chcą uczciwie zarobić to niech dalej czekają i nic nie robią. Po 20 minutach doszliśmy do hotelu, cali spoceni. Budziliśmy sensację w okolicy 90 % ludzi odwracało się patrząc na nas z ciekawością i pytaniem „ po co oni tutaj przyjechali?”. Uśmiechali się do nas, witali nas, machali nawet. W hotelu ciężko z językiem angielskim, nie dogadaliśmy się z dziewczyną w recepcji, mieliśmy wszystko opłacone wcześniej, na miejscu okazało się, że musimy płacić gotówką, bo ona nic nie wie. No dobra, wyjaśnimy to z agodą. Sprawa rozwiązała się, na drugi dzień jak była już menadżerka hotelu, zwrócono nam pieniądze i wszystko się wyjaśniło. Bariera komunikacyjna, takie są uroki nie turystycznych miejsc.
Podsumowanie:
Jak dostać się do Yasothon?
Yasothon oddalone jest od stolicy Bangkoku prawie 600 km, dostać się tam można środkiem publicznym (autobus) np. z dworca Mo Chit. Bilety wyniosły nas za osobę ok. 360 thb. Trasa trwała 8,5 godziny.
Komentarze
Prześlij komentarz