Wyjeżdżając ze Stolac zajechaliśmy do miejscowości Trebienije. Traktowaliśmy je jako nasze ostatnie tańsze tankowanie oraz zakupy.
Musieliśmy „pozbyć się” ostatniej waluty KM. To akurat nie stanowiło problemu, ponieważ lokalny cinkciarz zaoferował nam wymianę ( 40 KM = 20 euro) deal całkiem dobry. Samo miasteczko, nie wyróżniało się od innych, deptak, park. Co jedynie mnie zaskoczyło? Nagabywanie pań z lokalnego targu, „która głośniej”. To oznaka, że miejsce turystyczne, wiej nogi za pas.
Takie narzucanie się, zniechęca do kupna czegokolwiek. Mijaliśmy stoiska z przeróżnymi książkami, kątem oka widziałam nawet „Mein Kampf”.
Jeszcze tylko zakupy w piekarni, burek za 1,5 KM, lokalna szarlotka 1 KM i można wyruszać do Czarnogóry. Przejście pomiędzy granicami poszło dość sprawnie. Wyjazd z Bośni z 15 minut, przyjazd do Czarnogóry 12min.
Fotorelacja z Trebienije:
Fotorelacja z Trebienije:
Reasumując naszą podróż do Bośni, to miejsce nas oczarowało. Urlop pierwotnie zakładał samą Czarnogórę, ale szkoda było nie odwiedzić po drodze Bośni, chociażby na odpoczynek w długiej trasie. Przeznaczyliśmy na nią 5 dni. Zbyt mało! Planując trasę tego nie wiedzieliśmy. Krótkie hasła, którymi mogę opisać tej kraj: przepiękne krajobrazy, smaczne tłuste jedzenie, pomimo burzliwej historii przemili i otwarci ludzie, jest tam tanio (jeszcze), wszędzie volkswageny, dym papierosowy – co nam niepalącym przeszkadzało najbardziej w restauracjach.
Jakbyśmy dysponowali większą ilością czasu zwiedzilibyśmy dodatkowo:
Pocitlej – tego jest mi żal najbardziej, dawna kryjówka piratów, widziana tylko przejazdem, poniżej zdjęcia.
Komentarze
Prześlij komentarz