Przejdź do głównej zawartości

Lot samolotem z dzieckiem

Zwiedzanie miasta

Plan na dziś? Kolejny meczet Masjid Jamek, Menara, Dataran Merdeka, Bukit Nanas oraz pałac Sułtan Abdul Samad Building.
Wygląda, że sporo tego, ale wszystkie te atrakcje są blisko siebie. Wygodne jest to, że atrakcje w Kuala Lumpur są skupione obok siebie. Zwiedzania mamy na co najmniej kilka godzin. Na śniadanie jemy rarytasy: bagietkę, żółty serek z pomidorkami koktajlowymi. Za jakiś czas zrobię post nt. cen w Kuala Lumpur możecie się przerazić co do, niektórych cen produktów. Dochodzimy na stacje LRT startując z PWTC do Masjid Jamek, płacimy za dwa bilety 2,8 MYR. W Malezji często są spotykane na chodnikach wiaty, chroniące ludzi przed słońcem. Wierzcie mi jest naprawdę gorąco. Tajlandia się chowa jednak, tam na słońcu bywało jeszcze znośnie. Przystanek PWTC połączony jest z naszą galerią handlową, przez którą idziemy, żeby się trochę ochłodzić. Na miejscu jesteśmy w kilka minut, wychodzimy i mamy po trzech stronach bramki, udało się trafić na tę prawidłową. Komunikacja publiczna jest tutaj rozbudowana. Zmierzamy w stronę meczetu Masjid Jamek. 
To nasza druga wizyta w życiu w meczecie. Na miejscu okazało się, że mamy jeszcze 45 minut do wejścia dla turystów. Idziemy poplątać się po placu Dataran Merdeka (Merdeka Square).
Powyżej macie przepiękny budynek (Sułtan Abdul Samad Building), przed którym widać zielony plac Royal Selangor Club (pole do krykieta), a nad nim unosi się najwyższy maszt na świecie o wysokości 95m z ogromną flagą Malezji, która po raz pierwszy zawisła 31 sierpnia 1957 r. o północy na znak odzyskania niepodległości. 
Idziemy w stronę meczetu, spotykamy Polkę, która prosi nas o zrobienie jej zdjęcia. Miło, bo tutaj nie obowiązywał punkt godzina 14.30: ustawiamy się w jedną kolejkę. Pani strażniczka wpuściła ludzi wcześniej. Podobnie jak ostatnio trzeba było się wpisać do zeszytu: imię, nazwisko, ilość osób oraz coś nowego, bo należało wpisać kraj :-) Zerknęłam widziałam sporo osób z Niemiec, Tajlandii, Chin, Indonezji. 
Pani była bardzo sympatyczna, wskazała nam w co mamy się ubrać. No ja pomimo długiej spódnicy musiałam i tak nałożyć ze względu na odkryte ramiona, tym razem czerwoną narzutę, Tomek spódnice (?), bo miał odkryte kolana :-) Meczet został zbudowany 1909 r. Jest jednym z najstarszych meczetów w Kuala Lumpur. Po ubraniu się, ruszyliśmy zwiedzać meczet. 
Mogliśmy zobaczyć dziedziniec, wejść do środka, z wyłączeniem oczywiście sali modlitw. Zakaz wstępu dla innowierców. Po raz kolejny spotkaliśmy wolontariuszy, którzy opowiadali nt. islamu. Pani zapytała skąd jesteśmy, jak się dowiedziała, że z Polski powiedziała, że codziennie chociaż jedna osoba jest tutaj z Polski. W przeciwieństwie do poprzedniego roku. Opowiadali to co w narodowym meczecie, wierni przychodzą się modlić głównie w piątki, robią to pięć razy dziennie.
Szkoda, bo park otaczający meczet był w "remoncie". Mijaliśmy Tajki, chyba zabawnie wyglądałam, bo strasznie chichotały na mój widok. Znowu miałam dużo za duży płaszcz, takie życie 165 cm w kapeluszu. Długo tam nie byliśmy, ponieważ mało było zwiedzania. Niedaleko była indyjska knajpka, trochę ukryta. Miała bardzo dobre opinie w internecie. Zamówiliśmy mango lasi (jogurt z mango, cena: 9 MYR) oraz wzięłam zestaw za 12 MYR (ryż, roti, chapati, i z 10 sosów do tego np. curry, z mleczkiem kokosowym + orzechy nerkowca, sałatkę jarzynową, jogurt). 
wybaczcie za jakość ciemno było w restauracji
Tomek zamówił ryż i chicken masala oraz indyjski napój z pieprzem, miętą, imbirem, kminem (jal jeera) - znany jako naturalny spalacz tłuszczu. Bardzo ciekawy smak. Smacznie, trochę pikantne, duże porcje. Kupiliśmy jeszcze na spróbowanie kilka kawałków ciast. Ostatnio nam posmakowały te z Batu Caves, cena za kawałek wynosiła 1,70 MYR. Było dużo Hindusów w środku więc knajpka ma chyba powodzenie.
Najedzeni udaliśmy się do wieży telewizyjnej Menara, tuż obok jej jest zielony park KL Forest Eco Park, a raczej dżungla miejska, zwana również jako Bukit Nanas, co oznacza " Pineapple Hill ".
Taka prawdziwa, gęsta ! Jest to jedyny dziewiczy las tropikalny w samym sercu stolicy. Droga do wewnątrz była pod dużym skosem. Całe szczęście, że tam było trochę chłodniej, korony drzew dawały nam przyjemny cień. Szliśmy w stronę podwieszonego mostu umieszczonego nad dżunglą. Wiszący, bujający most ciągnął się w głąb parku. 
Widzieliśmy nawet stado małp na drzewach, które robiły niezły rozgarniasz. Przeszliśmy całą kładkę linową pokonując kolejne wieże. Prócz ścieżki z wylanego asfaltu, miejsce jest na swój sposób autentyczne. Nikt w nim nie grabi liści jak to było w parku z wodospadami Erwan (Tajlandia). W sumie wyobrażam sobie jak wyglądałoby to miejsce po deszczu, bagno, a pada tutaj codziennie, tak z niecałą godzinę, żeby oczyścić atmosferę. Ale jak zacznie padać to nie ma zmiłuj. Ulewa na całego.
Następnie udaliśmy się do wieży telewizyjnej. Menara Kuala Lumpur, która ma 421 metrów wysokości oraz 15 pięter. Data otwarcia: 1996 roku, jest jedną z najwyższych wież na świecie. Wstęp do niej to koszt ponad 100 MYR za osobę. Na parkingu stało z 7 autokarów. Wyobrażacie co tam się mogło dziać na górze ?
Obok wieży kolejna atrakcja: "odwrócony dom" KL Upside Down House zbliżony do tego w Sopocie. Podobno gdzieś niedaleko też jest mini zoo głównie dla dzieci. Atrakcje są płatne.
Wracając drogą, którą przyszliśmy łatwo było nam zejść z górki na pazurki ;-) Człowiek był taki sponiewierany przez skosy trasy. I nagle w krzakach słychać było szelest. Okazało się, że psy wspinają się na górę, mijając przeszkody w postaci gęstej dżungli. Nagle z drugiej strony słyszymy kolejny szelest nad nami na górze, a to były małpy, skaczące z gałęzi na gałąź. Zachciało im się nas trochę postraszyć. Wróciliśmy pociągiem do stacji PWTC. W tym czasie akurat zaczął padać deszcz. Gdybyśmy byli kilka minut później, byli byśmy cali mokrzy, a tak z daszku do daszku udało nam się wrócić suchym.
Sułtan Abdul Samad Building
Podsumowanie:
Co warto zobaczyć w okolicach stacji Masjid Jamek?
  • Meczet Masjid Jamek,
Otwarty dla turystów od soboty do czwartku w godzinach:
* 10.00-12.30,
* 14.30-16.00.
W piątki- zamknięty.
  • Menara (wieża telewizyjna),
  • Dataran Merdeka,
  • Bukit Nanas (KL Forest Eco Park),
  • Sułtan Abdul Samad Building.
Atrakcje płatne w okolicy:
  • KL Upside Down House,
  • KL Tower Mini Zoo,
  • KL Tower Akwarium.
  • wejście na wieże Menara.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Egzotyczne owoce w Tajlandii

Będąc w egzotycznym kraju, nie sposób jest się oprzeć w testowaniu tutejszych owoców. Wraz z rozwojem infrastruktury transportu niemal każdy egzotyczny owoc możemy znaleźć w sąsiednim markecie mieszkając w Polsce. Dziś przeglądając z ciekawości gazetki "Co mamy w promocji po świętach w Polsce?" (wyjaśnienie: został mi taki nawyk, nawet będąc obecnie w Azji, czasami lubię zajrzeć do gazetek dużych marketów, co jest obecnie na topie, mam świadomość, że wszystko szybko się zmienia, nie chcę wrócić do Polski i mieć świadomość Neandertalczyka ;-) ). Zauważyłam owoce, które mamy dostępne na każdym lokalnym bazarku w Tajlandii. Cóż porównajmy ceny, smaki, wygląd.  Znamy większości smaki tych owoców, ponieważ są ogólnodostępne w Polsce, ale czy ich smak jest taki sam? Przykładowa tabela cen owoców Polska / Tajlandia (stan cen z dn. 27.12.2017 r.) Lp Owoc Polska Tajlandia Biedronka Lidl Tesco Auchan Carrefour

Tajskie kosmetyki cz.1

Planując kolejną podróż do Tajlandii, chciałam po testować tym razem tutejszych kosmetyków. Zrobiłam rozeznanie w sieci, jednak ciężko coś znaleźć konkretnego. Większość kosmetyków typu: kremów, masek, filtrów do opalania jest wybielająca. Sporo z nich pochodzi z Japonii. Poniżej wzięłam pod uwagę te najczęściej polecane i spotykane w sklepie ogólnodostępnym seven eleven (7/11). PASTA DO ZĘBÓW Na pierwszy ogień: ziołowa pasta do zębów. Dostępna również w smaku: kokosowym.  Cena: 49 THB = 5,29 PLN Pojemność: 25 g Zapach : polski amol Konsystencja: gęsta Opis: ziołowa, wybielająca, usuwa odbarwienia po kawie, herbacie, tytoniu, utrzymuje świeży oddech. Stosowanie: dwa razy dziennie: rano i wieczorem. Zalety: pomimo skąpej pojemności, wydaje się być bardzo wydajna, mocno się pieni, naturalne składniki. Wady: gorzka w smaku (przy kilku pierwszych użyciach, potem człowiek się przyzwyczaja), mała pojemność. Po trzy tygodniowym stosowaniu widzę same plusy: Faktycznie wybiela zęby, b

Tajskie kosmetyki cz.3

Postanowiłam napisać kolejną część dotyczącą tajskich kosmetyków. Będąc w Tajlandii napewno warto przetestować poniższe dwa produkty. Lolane Natura Hair Treatment – Maska do włosów Maska stosowana do włosów suchych i zniszczonych. Zawiera olej jojoba oraz protein jedwabiu. Sposób użycia: Po umyciu włosów nałóż maskę na wilgotne włosy i delikatnie wmasuj. Pozostaw na kilka minut, a następnie spłucz wodą. Efekt: włosy pięknie pachną, są delikatne, miękkie. Nieśmiele porównać je w dotyku do jedwabiu, w końcu to jeden ze składników maski :-) Pojemność: 100g, 500g. Cena (100g, 2018r.): 42 THB (4,62 PLN) Maski można kupić m.in. w 7eleven oraz w Family Mart. Dostępne są również inne rodzaje masek z tej serii: Color Shield ze słonecznika, Diamond Shine System z masłem macadamia, Revital Hair Fall z buraków, For smooth andstraight z ekstraktu białej lilii. Puder ryżowy marki Srichand Bangkok 1948 Znacie to uczucie będąc w Azji: "mogłabym ro