Przejdź do głównej zawartości

Lot samolotem z dzieckiem

Batu Caves: Thaipusam

Uprzedzam: oglądasz, czytasz na własną odpowiedzialność. Drastyczne sceny !

Dziś wypada hinduskie święto Thaipusam (31.01.2018r.). Z powodu wysokiej temperatury postanowiliśmy pojechać tam z samego rana.
Wygramoliliśmy się z mieszkania po godzinie 08:00 . Mamy jakieś 5 minut z hotelu do stacji. Okazało się, że bilety należy kupić w okienku, ponieważ bankomaty do stacji Batu Caves nie działają dzisiaj, zapewne zabrakłoby im żetonów przy takich tłumach. Kupując bilet w jedną stronę zapłacilibyśmy za osobę 3 MYR, ale w przypadku kupienia od razu powrotnego zaoszczędzasz 2 MYR. Dzięki Ci "internety" za takie podpowiedzi. Okazało się, że źle sprawdziłam godzinę i zamiast jechać o 08:46, nasz pociąg miał być dopiero o 09.05. A, żeby tego było mało spóźnił się jakieś 20 minut. A, żeby nam jeszcze dopiec ... przyjechał cały zapełniony. Tylko najwięksi twardziele zdążyli się wepchnąć na piątego ;/ Mamy o tyle gorzej, że nasza stacja jest po stacjach głównych, przesiadkowych, jakbyśmy cofnęli się ze dwie stacje to zapewne bez problemu byśmy tam weszli. No nic czekamy na kolejny, który miał być o 09.36. Poczekamy na kolejnego jak się nie uda, to cofamy się dwa przystanki do stacji Kuala Lumpur. Przyjechał oczywiście spóźniony był dopiero około godziny 10:00. Nie tylko w Polsce wszystko się spóźnia :-) Ciężko było się dostać, ale jak zobaczyliśmy, że mężczyźni wchodzą do wagonów kobiecych, to zrobiliśmy to samo. Dzięki temu udało nam się wejść. Hura ! Tak w ogóle, w Malezji w pociągach, są wyszczególnione wagony dla kobiet, w celu ich komfortu i bezpieczeństwa w szczególności dla muzułmanek. Podróż trwała jakieś 30 minut, trasa to jakieś 16 km z naszej stacji. W pociągu nie czułam się komfortowo, stało za mną dwóch Hindusów. Oni nie wiedzą co to strefa komfortu, aż dwie dziewczyny (z Europy) zwróciły im uwagę, im też widocznie zaburzyli przestrzeń prywatną. Gdy wyszliśmy pierwsze co zauważyłam to śmiecie gdzie popadnie. Jak zawsze, przygotowaliśmy się mentalnie, jak bywało tam w inne lata itp. Wiedzieliśmy co nas tam czeka i wszystko się sprawdziło, więc my nie przeżyliśmy szoku :-) Ale widziałam, niektóre miny "białych" turystów, które mówiły same za siebie "Co ja tu robię?". Również były osoby zafascynowane całą ceremonią.
Thaipusam
Trochę przybliżę Wam to święto, które związane jest z narodzinami boga wojny Murugana, w hołdzie za zabicie trzech złych demonów. Do kluczowych świątyń przybywają liczni pielgrzymi. W Kuala Lumpur najbardziej popularna świątynia w Batu Caves, która gromadzi co roku ponad 1,5 mln ludzi. Przed wejściem widzimy ogromny, złoty posąg w wysokości 42,7 m. Ceremonia odbywa się każdego roku podczas pełni księżyca (od połowy stycznia do połowy lutego). W Malezji to święto uznawane jest za państwowe.
Pierwszego dnia ulicami stolicy Malezji odbywa się procesja z rydwanem (widzieliśmy dwa dni przed rydwan: srebrny oraz złoty). Podobno w tym roku po raz pierwszy startują dwa rydwany. Drugiego dnia zaś wierni boso idą do jaskini Batu Caves niosąc ze sobą dary m. in. formą modlitwy jest niesienie symbolicznych ciężarów tzw. kavadi, z którymi wierni wykonują taniec kavadi attam.
U dorosłych przymocowane są do pasa za pomocą metalowych obręczy, czasami też kolców, drutów wbitych do skóry, jako symbol pokuty.
Do drutów przymocowane dodatkowo są owoce np. limonki, mandarynki. Króluje tutaj kolor żółty oraz pomarańczowy. Kobiety zaś niosą na głowie dzbany wypełnione mlekiem (symbol płodności, obfitości). Wierni niosą również symbole boga: tj. pawie pióra, czy trójzęby zbite w policzki lub w języki.
Święte miejsce wymaga podporządkowania się do istniejących w niej reguł: m.in. zakryte kolana , ramiona. Specjalnie, żeby tutaj się pojawić kupiłam długą spódnice, od razu czuję się jakoś bardziej komfortowo, cóż jakby nie było jesteśmy w kraju muzułmańskim, nie chcę się mocno wyróżniać. Wystarczy, że jestem jasna i mam niebieskie oczy to już wzbudza zainteresowanie, po co przyciągać na siebie jeszcze większą uwagę. Obserwowaliśmy ludzi, ich rytuały, tańce.
Strasznie było gorąco ponad 34 stopnie, na pełnym słońcu pewnie jeszcze więcej. Wszyscy chodzili mokrzy, z twarzy dosłownie się z nas lało. Ludzie byli na boso, po kątach leżały porzucone obuwia. Dziwny widok, masa używanych butów pozostawiona przez pielgrzymów, w celu wejścia na górę świątyni.
Gdy poszliśmy się rozejrzeć po bokach straganów, minęliśmy namiot gdzie golono na łyso mężczyzn ale również i kobiety. Włosy były jako podarek dla boga. Następnie łyse głowy smarowano według mnie gliną (to tylko moje przypuszczenie). Spotkaliśmy chłopaka, który miał na głowie rozgrzany, płonący garnek, nie wyglądał jakby cierpiał z tego powodu. Mina nie raz nam zrzedła, nie tylko z ciekawości, ale również z syfu jaki tu panował oraz smrodu np. śmieci, czy mleka rozlanego na pełnym słońcu. Chyba tak wyglądają prawdziwe Indie.
Przez myśl nam przeszło, nie raz jakby coś tu wybuchło, a mogłoby jak najbardziej ludzie by się staranowali. Nie było żadnych zmożonych kontroli bezpieczeństwa. Wiadomo niektórzy pielgrzymi byli nie tylko pod wpływem %, ale też innych używek. Ale muszę też wtrącić, że pozytywnie mnie zaskoczyli sami Hindusi, chyba zbyt szybko ich osądziłam. Są bardzo mili, jak Cię trącą, a to bardzo normalne przy tak dzikich tłumach przeproszą Cię, uśmiechają się.
Dziewczyna, która zastawiła mi drogę na schodach z powodu zmęczenia, przepraszała mnie kilka razy, mimo, że powiedziałam, że nie ma żadnego problemu :-) Pytali nas czy nie chcemy, zdjęcia, bo mogą nam zrobić. Może i są brudasami, ale bardzo życzliwymi.
Wahaliśmy się do ostatniej chwili, ale postanowiliśmy wejść na górę, mijając 272 schodki. Szybko poszło, bo tylko jakieś 20 minut nam to zajęło. Wiecie bywały korki na trasie.
Musieliśmy pokonać przejście porzuconych butów. Hindusi przed wejściem na schody, dotykali ich ręką i całowali je, podobnie było przy zejściu z nich. Schody miały 4 trasy: dwie były do wejścia oraz dwie do zejścia. Dodatkowo były one podzielone na osoby niosące kavadi i inne dary oraz dla pozostałych (turystów i osób bez obciążeń), podobnie podzielone było zejście. Miało to na celu ułatwienie wniesienia ciężkiego kavadi, które podobno ważyły nawet 30 kg. W samej jaskini odczuliśmy przyjemny chłód i mgiełkę, która spadała na nas z góry skał.
Człowiek tyle tam zobaczył czegoś nowego, że nie wiem teraz jak obrać to w słowa, bo nie do końca rozumiem ich religie. Na górze w jaskini, były udzielane błogosławieństwa Hindusom. Przed wejściem do świątyni byliśmy świadkami usuwania trójzębów z policzków, języków, czy też haków z owocami ze skóry. Nie lała się krew, więc widok nie był dla nas jakiś przerażający. Ukucia posypywane były popiołem, a następnie przebicia na twarzy były wiązane czerwoną chustką.
Zadziwiający był spokój ducha tych ludzi, zero bólu, cierpienia. Podobno ludzie są w takim transie, który otrzymują od boga. Czują jakby ktoś był w ich ciele, nie zachowują się naturalnie. Dostają wewnętrznej mocy, której nie potrafią opisać. Obserwując ich w takim stanie, człowiekowi różne myśli przychodziły do głowy. Miałam wrażenie, że są opętani, oczy im latały na rożne strony, głośno krzyczeli.
Zejście ze schodów zajęło nam tylko 15 minut. Ciekawe doświadczenie. Wracając mijaliśmy stragany ze słodkościami, skusiliśmy się na ciasto przypominające polski blok za 6 małych kawałeczków zapłaciliśmy, aż 10 MYR! Wiecie, nie było cen, nie mieliśmy sił się targować itp. Do kawy idealne połączenie. Mijaliśmy stragany, dużo było stoisk obuwniczych, nie bez powodu. Idąc na pociąg, zobaczyliśmy dzikie tłumy. Uwaga: chcesz być kulturalnym i się nie wciskać przy Hindusach? Nic bardziej mylnego, zrobiłam małą przerwę, żeby starsza kobieta miała swobodę przyłożenia biletu, a już mi jakaś inna się wepchnęła przede mną. Dzikie tłumy, masakra ! Podjechał pociąg, byliśmy na samym końcu praktycznie. Były ustawione barierki pomiędzy ludźmi, a wagonami. I tylko dwa wejścia. Jak je otworzyli ... poczułam taki ścisk, że w brzuchu czułam kość mojego ramienia. Aż się trochę przeraziłam, że mnie zmiażdżą spojrzałam w bok, a biedny Chińczyk spojrzał z przepraszającą miną, że to nie on, tylko z tyłu go pchają i jest bezradny. Myślę, że nawet promocja w Lidlu na karpia nie widziała takich tłumów. Jak się trochę rozrzedziło poszliśmy na przód tam było najluźniej. Spokojnie udało nam się wejść do środka. Jakbym była tam sama, zapewne by mnie staranowali. To było naprawdę chore...
Podsumowując, na miejscu było bezpiecznie, pomimo tylu ludzi. Ani przez chwilę nie czułam, że ktoś może mi coś zrobić. Na miejscu bylo pogotowie ratunkowe, widziałam jak raz ze schodów kogoś wynoszono na noszach. Byli nawet turyści z małymi dziećmi, którzy wchodzili po 272 stromych schodkach z wózkiem. Można? Można! W roku 2016 r. pamiętam małpy jak na schodach odważnie podchodziliły do turystów w celu zabrania czegokolwiek (kokos, woda). Przy takich tłumach jak przy święcie Thaipusam, małpy pochowane były na skałach w świątyni. Jakby ktoś planował wycieczkę do Kuala Lumpur, bierzcie pod uwagę to święto, warto to przeżyć na własnej skórze.
Podsumowanie:
  1. Jak dojechać? Pociągiem KTM do stacji końcowej: Batu Caves. Warto kupić od razu bilet powrotny zaoszczędzasz wtedy trochę pieniędzy.
  2. Wstęp do świątyni: bezpłatny.
  3. Nakaz: należy mieć zakryte kolana oraz ramiona.
  4. Do pokonania jest 272 schodków, pamiętajcie o wodzie !

Tutaj zamieszczam zdjęcie z roku 2016 r. gdy posąg i schody były jeszcze w remoncie.
Dla wytrwałych na koniec zmontowałam filmik, gdyż zdjęcia nie oddają do końca tego klimatu. Niestety mam tutaj ograniczenie tylko do 100 mb, dlatego podaje link:

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Egzotyczne owoce w Tajlandii

Będąc w egzotycznym kraju, nie sposób jest się oprzeć w testowaniu tutejszych owoców. Wraz z rozwojem infrastruktury transportu niemal każdy egzotyczny owoc możemy znaleźć w sąsiednim markecie mieszkając w Polsce. Dziś przeglądając z ciekawości gazetki "Co mamy w promocji po świętach w Polsce?" (wyjaśnienie: został mi taki nawyk, nawet będąc obecnie w Azji, czasami lubię zajrzeć do gazetek dużych marketów, co jest obecnie na topie, mam świadomość, że wszystko szybko się zmienia, nie chcę wrócić do Polski i mieć świadomość Neandertalczyka ;-) ). Zauważyłam owoce, które mamy dostępne na każdym lokalnym bazarku w Tajlandii. Cóż porównajmy ceny, smaki, wygląd.  Znamy większości smaki tych owoców, ponieważ są ogólnodostępne w Polsce, ale czy ich smak jest taki sam? Przykładowa tabela cen owoców Polska / Tajlandia (stan cen z dn. 27.12.2017 r.) Lp Owoc Polska Tajlandia Biedronka Lidl Tesco Auchan Carrefour

Tajskie kosmetyki cz.1

Planując kolejną podróż do Tajlandii, chciałam po testować tym razem tutejszych kosmetyków. Zrobiłam rozeznanie w sieci, jednak ciężko coś znaleźć konkretnego. Większość kosmetyków typu: kremów, masek, filtrów do opalania jest wybielająca. Sporo z nich pochodzi z Japonii. Poniżej wzięłam pod uwagę te najczęściej polecane i spotykane w sklepie ogólnodostępnym seven eleven (7/11). PASTA DO ZĘBÓW Na pierwszy ogień: ziołowa pasta do zębów. Dostępna również w smaku: kokosowym.  Cena: 49 THB = 5,29 PLN Pojemność: 25 g Zapach : polski amol Konsystencja: gęsta Opis: ziołowa, wybielająca, usuwa odbarwienia po kawie, herbacie, tytoniu, utrzymuje świeży oddech. Stosowanie: dwa razy dziennie: rano i wieczorem. Zalety: pomimo skąpej pojemności, wydaje się być bardzo wydajna, mocno się pieni, naturalne składniki. Wady: gorzka w smaku (przy kilku pierwszych użyciach, potem człowiek się przyzwyczaja), mała pojemność. Po trzy tygodniowym stosowaniu widzę same plusy: Faktycznie wybiela zęby, b

Tajskie kosmetyki cz.3

Postanowiłam napisać kolejną część dotyczącą tajskich kosmetyków. Będąc w Tajlandii napewno warto przetestować poniższe dwa produkty. Lolane Natura Hair Treatment – Maska do włosów Maska stosowana do włosów suchych i zniszczonych. Zawiera olej jojoba oraz protein jedwabiu. Sposób użycia: Po umyciu włosów nałóż maskę na wilgotne włosy i delikatnie wmasuj. Pozostaw na kilka minut, a następnie spłucz wodą. Efekt: włosy pięknie pachną, są delikatne, miękkie. Nieśmiele porównać je w dotyku do jedwabiu, w końcu to jeden ze składników maski :-) Pojemność: 100g, 500g. Cena (100g, 2018r.): 42 THB (4,62 PLN) Maski można kupić m.in. w 7eleven oraz w Family Mart. Dostępne są również inne rodzaje masek z tej serii: Color Shield ze słonecznika, Diamond Shine System z masłem macadamia, Revital Hair Fall z buraków, For smooth andstraight z ekstraktu białej lilii. Puder ryżowy marki Srichand Bangkok 1948 Znacie to uczucie będąc w Azji: "mogłabym ro