Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2020

Lot samolotem z dzieckiem

Pola solne

Pola solne W drodze powrotnej poprosiliśmy naszego kierowcę, żeby zatrzymał się wśród pól solnych, gdzie była wytwarzana sól przez miejscowych. Nigdy nie widziałam i nie słyszałam o tym. Bardzo ciekawe zjawisko. Woda morska jest wypomowywana na pola, następnie pod wpływem słońca, paruje i przy grabieniu specjalnymi urządzeniami powstaje sól. Staliśmy nie pewnie przy ulicy, gdy zauważyłam, że jeden z rolników nas woła. Zachęceni, ochoczo udaliśmy się ku nim. Przywitaliśmy się do tajsku, bo to zawsze łamie wszelkie lody, zaproponował, żebyśmy sami spróbowali pograbić sól.  Na ochotników poszli chłopcy, ja bacznie obserwowałam całą sytuację, zauważyłam z oddali, że idzie do nas kobieta cała odziana w ubranie mająca jedynie odkryte oczy. Niosła dużą kostkę lodu, którą podała mi, pokazując, żeby wrzucić ją do wiaderka z zimnymi napojami. Wskazała ręką, żebyśmy się częstowali, podziękowaliśmy jej, ale nie chcieliśmy ich naciągać. Nie ma co się dziwić odnośnie ich odzienia, cały

Tiger Temple

      To nasza druga wizyta w tym miejscu. Byliśmy 5 lat temu, wejście nadal darmowe. Do pokonania mamy 1237 schodków. Niebezpieczeństwo na trasie: małpy makaki. Czychające tylko na twoją butelkę wody, jedzenie i inne łatwo dostępne przedmioty.  Opanowały do perfekcji odkręcenie butelki wody, otworzenie paczki chipsów, czy też Twojego plecaka.      Może nie są groźne, aczkolwiek jeżeli jakaś podejmie niespodziewaną próbę okradzenia Cię, możesz stracić równowagę na wąskich, stromych schodkach i wtedy naprawdę jest niebezpiecznie. Zagrażasz nie tylko sobie, ale również innym. Byłam świadkiem jak małpa chciała skoczyć na Hinduskę, która trzymała butelkę wody, ze strachu kobieta wyrzuciła butelkę wody w krzaki, żeby odwrócić uwagę makaki. Zaczęliśmy wchodzić o 17:05, na górze byliśmy 17:45. Trasa zajęła nam jakieś 40 minut z przystankami. Nasze poprzednie wejście (w 2015 r.) zajęło około godziny. Warunki były mniej przyjające, wspinaliśmy się w południe, gdzie temperatura była ciężka do zn

Kotor

Po regeneracji w Herceg Novi ruszamy dalej. Kolejny nasz przystanek to Kotor. Świadomi pogody tego dnia, wymeldowaliśmy się tuż przed godziną 8.00, żeby zwiedzić popularne miasto jeszcze w temperaturze umiarkowanej. Trasa malownicza, wzdłuż wybrzeża. Zaparkowaliśmy za mostkiem koszt 0,8 euro/ 1h jest to opcja tańsza. Bliżej starego miasta jest droższy parking. Oba były już i tak przepełnione. To oznaczało jedno, tłumy. Nie bez powodu Kotor nazywany się małym Dubrownikiem. Jedno z nielicznych miejsc, które zachowało swoje mury obronne. Ma przepiękną starówkę w stylu weneckim, kościół, cerkiew św. Mikołaja, wieża zegarowa z XVII wieku. Przed wejściem do miasta, są darmowe punkty infromacyjne, w których można uzyskać praktyczne informacje. Cudownie by było przyjść tutaj z samego rana, jak miasto jest puste, pobłądzić po pustych, wąskich uliczkach. Niestety nam to nie było dane. Jedynie ocieraliśmy się o turystów... Naszym celem było wejście na mury Kotorskie. Koszt 8 eur

Railway Market, Floating Market

Railway Market Wiele zwiedziliśmy już w samym Bangkoku do tej pory, natomiast unikaliśmy popularnych atrakcji turystycznych typu: Pałac Królewski, Railway Market, czy Floating Market. Zostało nam jeszcze kilka dni, więc skusiliśmy się na wycieczkę z zaprzyjaźnionym taksówkarzem. Dwie atrakcje (Railway Market, Floating Market) wyniosły nas: 1000 thb (4 osoby). Koszt nie jest duży, zwłaszcza, że to ponad 1h jazdy (ok.74 km) w klimatyzowanym samochodzie. Wyjechaliśmy z Bangkoku po godzinie 07:00. Na miejscu byliśmy o godzinie 08:15. Wysoka temperatura była już dość odczuwalna.  Kierowca wskazał nam drogę. Rozkład pociągu przedstawiam poniżej: Już uzbierało się sporo ludzi, podążaliśmy wzdłuż torów, mijając kolejne stragany. Muszę przyznać, że ceny nie były wygórowane jak na takie popularne miejsce. Lokalni również robili tutaj zakupy. Co można było kupić? Warzywa, owoce, świeże mięso, ryby, pieczone żaby na saszłyku, kwiaty, słodycze, ubrania. To targ prawdziwe

Dragon Crest

W planowaniu naszej podróży na Ao Nang, na cel wpisaliśmy amatorski treeking do Dragon Crest. Podążanie po utartej ścieżce pośród dżungli, słuchając dźwięków dzikiej przyrody można poczuć się niczym: Indiana Jones. Za dzieciaka zawsze marzyłam, żeby znaleźć się w takich okolicznościach przyrody, gdzie wszystko przytłacza Cię swoją wielkością. Liście są większe od Ciebie, dźwięki ptaków brzmią niczym z horrorów, nad Tobą widać skaczające dzikie małpy, każdy spadający liść daje taki hałas niczym spadający kosos na ziemię :-) Będąc tam solo, można by było dostać niezłej schizy. Jak dojechać? Trasa z Ao Nang to około 30 minut samochodem. Koszt wycieczki w jedną stronę kosztuje 500 thb, w obie 1000 thb (koszt Ubera). Nam udało się pojechać za 900 thb (110 zł) z naszą nową znajomą. Po drodze pokazała nam dodatkowo lokalny targ, który otwarty jest w każdą środę od 15:00 do 19:00. Wyjechaliśmy ok. 07:00, na miejscu byliśmy o godzinie 7:30. Zrobiłam zdjęcie numerów kontaktowy