Wracając z trasy transfogarskiej zajechaliśmy do Pitesti na obiad. Restaurację wybraliśmy na podstawie opinii w Internecie. Nie rozczarowaliśmy się. Było pysznie i miło :-) Pracownicy jak i goście byli bardzo pozytywnie nastawieni do naszego brzdąca. Będąc rodzicem często ma się z tylu głowy myśl taką, że nie chcesz, aby dziecko przeszkadzało innym gościom. Tutaj było swojsko, usiedliśmy na skraju restauracji i czekaliśmy na zamówienie. Po raz pierwszy jedliśmy kiszonego pomidora ! Ciekawy smak. Nocleg wybraliśmy na uboczu, za miastem Pitesti w Oarja. Dlaczego tam? Tam był dostępny pokój, i nic do zobaczenia. Traktowaliśmy go tylko jako punkt typowy do noclegu. Jak się okazało na miejscu mieszkał cudowny właściciel z rodzicami. Domek na wsi, z tarasem, z boiskiem, plantacją winogron – potrzebowaliśmy takiego nic nie robienia po takiej intensywnej trasie. Dostaliśmy lepszy pokój niż rezerwowaliśmy, z powodu nagłej anulacji rezerwacji przez innych gości. Mieliśmy przepiękny widok z
Bilet w jedną stronę. Rzucić prawie wszystko i wyjechać? Czemu nie... :-)